W walce o przetrwanie_

15 Styczeń 2023

W walce o przetrwanie

Przemiany polityczne, gospodarcze i społeczne, które rozpoczęły się w Polsce od tzw. porozumień okrągłego stołu i wyborów parlamentarnych odbytych w czerwcu 1989 r., odmieniły całkowicie życie naszego kraju. Oprócz zjawisk jednoznacznie pozytywnych, niosły one ze sobą szereg negatywów, wśród których na plan pierwszy wybijały się: wzrost bezrobocia, powszechna pauperyzacja, a także radykalizacja nastrojów społecznych. Tragiczny los stał się udziałem m.in. wielu państwowych zakładów przemysłowych, które nie były w stanie poradzić sobie w realiach gospodarki rynkowej. Należał do nich m.in. radomski „Walter”.

Chociaż pierwsze przesłanki wskazujące, że sytuacja ekonomiczna zakładu nie jest najlepsza, pojawiły się już w 1987 r., traktowano je jedna jako przejściowe trudności. Problemy dotyczyły niskiej jakości surowców, niesolidności kooperantów, a zwłaszcza stałego niedoboru walut zagranicznych na zakup potrzebnych części. Prawdziwe załamanie nastąpiło w dwa lata później w związku z galopującą inflacją, narastającym bezrobociem i masową pauperyzacją społeczeństwa. Konieczność wydawania coraz większych kwot na zakup żywności, doprowadziła do radykalnego spadku zainteresowania nabywców artykułami luksusowymi, do których zaliczały się maszyny do szycia i pisania. Przeciętna polska rodzina stała się po prostu zbyt biedna, by pozwolić sobie na taki wydatek. Sprawiło to, że produkty radomskiego zakładu zalegały w sklepach, nie mogąc znaleźć nabywców. Równocześnie postępujący rozpad Związku Radzieckiego i przemiany zachodzące w jego państwach satelickich powodowały, że „Walter” utracił bezpowrotnie wiele rynków zbytu, na których był obecny od wielu lat.

Wiele osób mieszkających w Radomiu, a zwłaszcza zatrudnionych w omawianym zakładzie, wierzyło, że będzie on funkcjonować nadal jako producent broni i asortymentu cywilnego. Po odwołaniu w 1990 r. ze stanowiska dyrektora naczelnego inż. Andrzeja Korbeckiego, coraz powszechniejszy zaczął być pogląd, iż produkcja cywilna musi zostać przejęta przez cywilne spółki. Widmo bezrobocia doprowadziło do masowego exodusu załogi. Tylko w 1990 r. z pracą tutaj pożegnało się ponad 2,1 tys. osób, spośród których aż 1,8 tys. zdecydowało się przejść na wcześniejsze emerytury. Było wśród nich wielu doskonałych fachowców o ogromnym doświadczeniu. Symbolem zakończenia pewnej epoki stało się pozbawienie zakładu wieloletniego patrona – gen. Karola Świerczewskiego „Waltera”. Od listopada 1990 r. zaczął on funkcjonować pod oficjalną nazwą Zakłady Metalowe „Łucznik” w Radomiu.

Pesymistyczne nastroje pogłębiły się jeszcze, gdy – szukająca oszczędności – dyrekcja zakładu zaczęła pozbywać się inwestycji, będących do niedawna chlubą miasta, a obecnie uznawanych za zbędny balast. Zlikwidowano zatem Zakładowy Dom Kultury i sprzedano jego budynek, odmawiając też dalszego dotowania klubu „Broń” i ograniczając do minimum akcję socjalną dla załogi. Chociaż wygospodarowywane w ten sposób pieniądze pozwalały zakładowi przetrwać, nie mogło to wpłynąć na politykę władz państwowych, ograniczających radykalnie zamówienie na „Tantale”, „Glauberyty” i „Wanady”. Chociaż stanowiły one standardowe wyposażenie Wojska Polskiego, wielu ówczesnych polityków uległo fascynacji wizją wejścia Polski do Paktu Północnoatlantyckiego. Na spodziewaną konieczność dostosowania polskiej broni do amunicji NATO nałożyło się przekonanie, że nie ma sensu wspierać rodzimego przemysłu, gdyż całe zapotrzebowanie armii będzie można pokryć z importu. Stanowiło to wręcz całkowite zaprzeczenie idei obronności kraju, ukształtowanej już w dwudziestoleciu międzywojennym przez władze Drugiej Rzeczypospolitej. Towarzyszyło temu objęcie embargiem na handel bronią – ze względu na toczone tam wojny i wspieranie terroryzmu – Iraku, Libii i Jugosławii, a więc krajów będących nie tak dawno ważnymi odbiorcami radomskich produktów.

Pasmem wydarzeń, dzięki któremu radomski zagościł w tym okresie na pierwszych stronach gazet całej Europy, stawała się tzw. afera karabinowa. Jej początek sięgał końca 1991 r., kiedy to rozpoczęto finalizowanie sprzedaży 40 tys. karabinków AKMS, mających trafić do odbiorcy z Filipin. Pilotujący to przedsięwzięcie przy pełnej wiedzy i akceptacji władz państwowych, wicedyrektor „Łucznika” inż. Rajmund Szwonder, został jednak aresztowany na terenie Niemiec. Okazało się, że oferta na zakup broni była prowokacją amerykańskich służb specjalnych, a Polaków oskarżono o to, że wyprodukowane w Radomiu karabinki zamierzali sprzedać odbiorcy z Iraku. Zatrzymanych umieszczono w areszcie deportacyjnym, skąd mieli zostać przewiezieni do Stanów Zjednoczonych i tam stanąć przed sądem. W Radomiu wydarzenia te zostały uznane jednoznacznie za niemiecko-amerykańską operację, mającą na celu zniszczenie konkurenta w handlu bronią. Chociaż spodziewano się ostrej reakcji polskich służb dyplomatycznych na bezprawne działania sojuszników, nic takiego nie nastąpiło. W tej sytuacji w Radomiu powołano specjalny komitet, który zaczął gromadzić pieniądze, informować o całej sprawie międzynarodową opinię publiczną, a także organizować protesty przed ambasadami Stanów Zjednoczonych i Niemiec w Warszawie. Działania te przyczyniły się do uwolnienia dyrektora, który w marcu 1993 r. został powitany owacyjnie na lotnisku Okęcie. Dla wielu osób omówione wydarzenia potwierdzały pogłoski mówiące, że w Radomiu nie będzie się już nigdy produkować broni, a byt zakładu może uratować jedynie produkcja cywilna.

Już od 1989 r. dyrekcja „Łucznika” podejmowała dramatyczne próby rozwinięcia sprzedaży wyrobów radomskiego zakładu w Polsce, gdzie handel – także artykułami przemysłowymi – przeniósł się na bazary i targowiska. Chociaż dla wzmocnienia zbytu tworzono specjalne spółki, nie odniosły one większych sukcesów. Słusznie przewidziano, iż epoka maszyn do pisania dobiega końca, gdyż zostaną one w krótkiej perspektywie czasowej całkowicie wyparte przez komputery. W tej sytuacji przyszłość produkcji cywilnej widziano jedynie w maszynach do szycia. Wdrożenie i wprowadzenie na rynek nowych modeli okazało się bardzo trudne. Fiaskiem zakończyła się współpraca z niemiecką firmą „Dürkopp–Adler”, białoruskim koncernem „Płanar”, oraz ukraińskim zjednoczeniem „Piszmasz”. Chociaż maszyny z Radomia trafiały nadal do Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Holandii, Francji i Kanady, a także do tak egzotycznych krajów jak Laos, Wenezuela, Indonezja i Tajlandia, skala tej sprzedaży była zbyt mała, by utrzymać zakład. Interesującą próbą zdobycia nowych klientów na rynku cywilnym stało się także rozpoczęcie produkcji sztucera myśliwskiego „Radom–Hunter”, będącego cywilną odmianą karabinu AKM. Pomimo atrakcyjnego wyglądu i dużej nowoczesności nie zdobył on uznania myśliwych ze względu na głośny (płoszący zwierzynę) spust, a także szybkostrzelność – w praktyce uniemożliwiającą zwierzynie ucieczkę (wiele uznało stosowanie takiej broni podczas polowań za nieetyczne).

Następstwem omówionych wydarzeń była niepewna przyszłość i wzrastające lawinowo zadłużenie zakładu. Całkowicie nowy rozdział w jego historii miał zostać otwarty na przełomie 1993 i 1994 r., w związku z przekształceniem go w jednoosobową spółkę Skarbu Państwa. W ramach tej operacji zamierzano zlikwidować zadłużenie, znaleźć inwestorów, unowocześnić technologie produkcji i park maszynowy, a także skomunalizować stadion „Broni”, dwa przedszkola i kilkanaście zakładowych budynków mieszkalnych. Niezależne od radomian czynniki – związane z zaistniałym w kraju kryzysem politycznym – sprawiły, że restrukturyzacja nie została jednak dokonana. W października 1994 r. „Łucznik” stał się oficjalnie spółką akcyjną, w związku z czym został wykreślony z rejestru przedsiębiorstw państwowych.W realiach coraz głębszego marazmu, kolejną próbę ukształtowania przyszłości „Łucznika” podjęto dopiero w 1995 r. Opracowany został wówczas nowy plan dla przedsiębiorstwa – jednak już nie restrukturyzacyjny, ale ratunkowy. Przewidywał on podzielenie go na aż 16 niewielkich i zarazem samodzielnych spółek prawa handlowego, z których każda miała zająć się stosunkowo wąską sferą działalności lub produkcji. Również i on nie doczekał się realizacji. W następnych latach zakład wegetował, ograniczając zatrudnienie i powiększając stan zadłużenia. Warto podkreślić, że prowadzono w nim nadal prace nad nowymi konstrukcjami broni. Okazały się one kapitałem, który zaowocował w następnych dekadach.

 

Dopiero w 1999 r. Sejm RP przyjął, oczekiwaną od wielu lat, ustawę o restrukturyzacji przemysłowego potencjału obronnego kraju. W jej oparciu radomski zakład wdrożył przygotowywane już od dawna procedury. Ich fundamentem stało się oficjalne rozdzielenie zakładu na dwie spółki, zajmujące się odrębnymi sferami produkcji. Pierwszą z nich zostały Zakłady Metalowe „Łucznik” w Radomiu, produkujące wyłącznie broń. Wchodził on w XXI wiek z szeroką i atrakcyjną ofertą, w której główną pozycję zajmował karabin szturmowy „Beryl” wz. 96. Był on dostosowany do montażu dodatkowego wyposażenia – lunet, noktowizorów i wskaźników laserowych. Konstrukcja umożliwiała też wystrzeliwanie na odległość do 300 m granatów nasadkowych różnych rodzajów – przeciwpancernych, zapalających, dymnych i oświetlających. Jego modyfikacją, przeznaczoną dla pododdziałów zwiadu specjalnych grup operacyjnych i załóg ciężkiego sprzętu, był karabinek automatyczny „Mini Beryl”. Drugim ważnym produktem „Łucznika” produkt to pistolet maszynowy „Glauberyt” wz. 98 „Para”, będący zmodyfikowana wersją tej broni wz. 84. Modyfikacje oparto na uwagach użytkowników. W ofercie radomskiego zakładu znalazły się również trzy pistolety. Najważniejszym z nich był „Mag” wz. 95, 98 i 98 c. Odznaczał się także łatwością obsługi oraz rozbiórki do czyszczenia i konserwacji. Niestety, przegrał on w konkursie na broń, mającą stać się standardowym wyposażeniem polskich żołnierzy. Wysokie oceny użytkowników zyskał także pistolet P–83 „Wanad”, traktowany jako broń służąca do samoobrony i walki na małe odległości. Jego modyfikacja (P–83G) przeznaczona była do nabojów gazowych, posiadając też specjalną nakładkę, umożliwiającą wystrzeliwanie rakiet sygnalizacyjnych. Z kolei pistolet P–99, skonstruowany we współpracy z firmą „Walther”, spełniał wszystkie wymogi niemieckie dla pistoletu policyjnego.

 

Drugą spółką powstałą w związku ze wspomnianą przed chwilą restrukturyzacją, stał się – powołany oficjalnie w czerwcu 1999 r. – Zakład Maszyn do Szycia „Łucznik”. W jego ofercie znalazło się kilka modeli maszyn oraz stanowisko prasowalnicze, przeznaczone dla zakładów krawieckich i pralniczych. Prowadził on sklep firmowy w Warszawie, dysponując również siecią autoryzowanych sprzedawców. W ciągu roku był w stanie sprzedać w Polsce ok. 25 tys. maszyn, kierując 40 tys. kolejnych na eksport – przede wszystkim do Niemiec. Chociaż liczby te wydają się duże, lokowały one produkcję na granicy opłacalności. Dla zachowania sprawnego funkcjonowania i ciągłości produkcyjnej obu wspomnianych zakładów utworzono także kilka dodatkowych spółek używających nazwy „Łucznik”, a pełniących funkcje usługowe. Należały do nich m.in. zakłady mechaniczne w Zwoleniu, zakład odlewniczy, a także zakład usług narzędziowych i remontowych.

 

Finałem procesu restrukturyzacyjnego, umożliwiającym redukcję ogromnego, bo wynoszącego 168 mln zł zadłużenia, stało się przeprowadzenie upadłości zakładu. Została ona ogłoszona 13 listopada 2000 r. Dzień ten oznaczał zakończenie historii „Łucznika” w kształcie, który czynił ten zakład od dziesięcioleci jednym z najważniejszych pracodawców na terenie Radomia i zarazem podmiotem wpływającym znacząco na szeroko rozumianą historię tego miasta.

 

dr Sebastian Piątkowski

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje. Dowiedz się więcej

Brak wyników

Spróbuj wpisać inna fraze wyszukiwania.